piątek, 4 maja 2012

Książka: "Tajemnica Adriana"


Już wcześniej zapowiadałam, że przy okazji poszukiwań znalazła się też nowa dieta. Dopiero teraz miałam czas podjeść do tematu. Poleciła mi to Beti. Ona sama pisze o tej diecie tak:
"Po 2 tygodniach minus 6. Całkiem nieźle. Roztwór z octu z zimną lodowatą wodą nawet polubiłam. Nie chodzę głodna i jestem nastawiona, że tym razem się uda :)(...) 
Można jeść dużo, najadać się, urozmaicać posiłki, nie ma problemów jak gdzieś się wyjedzie, bo a to surówki można skubnąć, 2 plasterki wędliny i nie trzeba wozić pudełeczek jak u Gacy (też miałam stosować tą dietę, ale ogromne koszta miesięczne mnie przeraziły, nie mogę sobie pozwolić na tak drogą dietę + karnet na siłownię.)

Można znaleźć coś dla siebie w KFC- sałatka z grillowanym kurczakiem, można kebaba na talerzu na spotkaniu na mieście ze znajomymi (mięso plus surówki). A kilogramy rzeczywiście lecą, wystarczy poczytać na profilu Lukoszka komentarze osób.
Obwody też pospadały, co mnie cieszy."


Po takiej rekomendacji, oczywiście z zapałem wzięłam się za czytanie książki: "Tajemnica Adriana".

A oto moje skromne zdanie. (Zaznaczaj, że wszystkie moje "recenzje" są dobrowolne i nijakiej reklamy nie prowadzę, jest to tylko skutek moich własnych poszukiwań).

Dieta nie wątpliwie skuteczna (jak każda którą się stosuje :)). Jest to raczej typ najpopularniejszego, zdrowego i skutecznego żywienia. U Gacy też był okres „metabolizmu” i podobny jadłospis. Dużo diet opiera się na podobnym schemacie.
Ja osobiście przyczepiłam się tylko do paru rzeczy. W końcu wiele diet wypróbowałam i wiem co jest dla mnie dobre (co nie znaczy, że dla innych nie) i mam pewne zasady, których się trzymam.
Nie podoba mi się, że zaleca tylko białko z jajka, bo jak wiadomo w żółtku tego białka jest więcej niż w białku i ogólnie jajka uwielbiam, są sycące i nie widzę powodu bym się pozbywała przyjemności spałaszowania go w całości.
Owoce w umiarze jak najbardziej ale powinno się je jeść jako osobny posiłek i tylko do południa a nie jak On proponuje na kolację. Ludzie przywykli jeść ser na śniadanie, a właśnie na kolację winien być spożywany.

Najważniejszym powodem dla którego tej diety nie wypróbuje jest jednak fakt, że akurat postanowiłam znów wrócić do wegetarianizmu jako urozmaicenie a za razem mały szok dla organizmu. Po prostu czuję jakąś taką wewnętrzną potrzebę. Choć się nie zarzekam, że nie zjem już mięsa w ogóle. Czyli może inaczej, nie przechodzę na wegetarianizm ale chwilowo przestaję jeść mięso i wyjątki od reguły przewiduję, choć mam nadzieję, że nie prędko się pojawią :)

Cieszę się jednak, że Beti poleciła mi tę książkę. Bardzo optymistycznie napisane. Facet umie opisać historię swojej otyłości i walki z nią, a to zawsze dobrze na mnie działa, motywująco. Dało mi do myślenia.
Ponadto, jedno „kupuję”: OCET !! Też już kiedyś go „przerabiałam”. Wprawdzie piłam wtedy jabłkowy, przez krótki okres i jakoś niezbyt regularnie więc nie pamiętam czy działał czy nie. On podaje dużo „fajnych” powodów z ograniczeniem łaknienia na czele, także może faktycznie jest to sposób gody ponownego wypróbowania.

6 komentarzy:

  1. chetnie przeczytałabym te książke! też tak mam ja u Ciebie, że pozytywnie nastrajają mnie historie ludzi którym udało się zawalczyć o swoje zdrówko. ale mam obiekcje co do octu, jakoś złego dużo słyszałam o occie, ale może to dawno było i nieprawda, może nowe badania potwierdzają dobry wpływ picia octu, musze poczytac. pozdrawiam i trzymam kciuki za Ciebie. i siebie też. Jola

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez slyszalam ze ten 'napoj octowy' hamuje apetyt. Ale ja bym chyba tego nie przelknela..

    OdpowiedzUsuń
  3. Moniko, co do samych białek jajka, owoców na kolację- to są tylko jego propozycje. Kilka razy podkreśla w książce, że MENU można zmieniać wg własnego "widzi misie", ważne by nie przekroczyło 1000 kcal.
    Minął miesiąc od stosowania diety Adriana. Jest mnie mniej o 12 kg. Wszystkie spodnie spadają z tyłka, muszę nosić pasek. A sam pasek zapinam o 4 dziurki wcześniej niż w marcu. Jestem taka szczęśliwa :)

    Pozdrawiam, Beti

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja niedawno temu trafiłam na książkę Magdaleny Makarowskiej "Jedz pysznie i chudnij cudnie". Książka jest bardzo ciekawa i podaje zasady zdrowego i racjonalnego odżywiania, przede wszystkim jedz mniej, ale dobre rzeczy. Dla mnie ta książka to polska wersja You are what you eat- której byłam fanką przed paroma laty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ocet jabłkowy stosuję od roku. Raz dziennie, rano. Dwie łyżki w szklance zimnej wody. Raz gdyż nie wiedziałem o stosowaniu trzy razy dziennie. Zauważyłem po roku stosowania, że ciało stało się bardzo jędrne. Czuje się każdy mięsień. Ciało nie obwisa. Polecam, wspaniała sprawa. Rozcieńczony w takiej ilości wody jest bardzo smaczny. Początkowo dodawałem przez kilka dni łyżeczkę miodu ale po kilku dniach stwierdziłem, że jest za słodko. Używam już bez miodu. Jeszcze ważne, od roku nie stosuję żadnej diety, oczywiście ograniczam ilość jedzenia. Stwierdzam, że aby prawidłowo chudnąć, trzeba najpierw zrobić coś z głową. Możemy sobie odmawiać ale jak przekonać rozum aby nie jadać tyle. Zmienić należy najpierw coś w psychice. OK zaczynam się odchudzać. Waga aktualna 140 kg. Jan

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak przed Świętami zaczynasz? ;) A zaczynasz tym sposobem? Ale oczywiście trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń