Już wcześniej zapowiadałam, że przy
okazji poszukiwań znalazła się też nowa dieta. Dopiero teraz miałam czas podjeść do tematu. Poleciła mi to Beti. Ona sama pisze o tej diecie tak:
"Po 2 tygodniach minus 6. Całkiem nieźle. Roztwór z octu z zimną lodowatą wodą nawet polubiłam. Nie chodzę głodna i jestem nastawiona, że tym razem się uda :)(...)
Można jeść dużo, najadać się, urozmaicać posiłki, nie ma problemów jak gdzieś się wyjedzie, bo a to surówki można skubnąć, 2 plasterki wędliny i nie trzeba wozić pudełeczek jak u Gacy (też miałam stosować tą dietę, ale ogromne koszta miesięczne mnie przeraziły, nie mogę sobie pozwolić na tak drogą dietę + karnet na siłownię.)
Można znaleźć coś dla siebie w KFC- sałatka z grillowanym kurczakiem, można kebaba na talerzu na spotkaniu na mieście ze znajomymi (mięso plus surówki). A kilogramy rzeczywiście lecą, wystarczy poczytać na profilu Lukoszka komentarze osób.
Obwody też pospadały, co mnie cieszy."
Po takiej rekomendacji, oczywiście z
zapałem wzięłam się za czytanie książki: "Tajemnica Adriana".
A oto moje skromne zdanie. (Zaznaczaj, że wszystkie moje "recenzje" są dobrowolne i nijakiej reklamy nie prowadzę, jest to tylko skutek moich własnych poszukiwań).
Dieta nie wątpliwie skuteczna (jak
każda którą się stosuje :)). Jest to raczej typ
najpopularniejszego, zdrowego i skutecznego żywienia. U Gacy też
był okres „metabolizmu” i podobny jadłospis. Dużo diet opiera
się na podobnym schemacie.
Ja osobiście przyczepiłam się tylko
do paru rzeczy. W końcu wiele diet wypróbowałam i wiem co jest dla
mnie dobre (co nie znaczy, że dla innych nie) i mam pewne zasady,
których się trzymam.
Nie podoba mi się, że zaleca tylko
białko z jajka, bo jak wiadomo w żółtku tego białka jest więcej
niż w białku i ogólnie jajka uwielbiam, są sycące i nie widzę
powodu bym się pozbywała przyjemności spałaszowania go w całości.
Owoce w umiarze jak najbardziej ale
powinno się je jeść jako osobny posiłek i tylko do południa a
nie jak On proponuje na kolację. Ludzie przywykli jeść ser na
śniadanie, a właśnie na kolację winien być spożywany.
Najważniejszym powodem dla którego
tej diety nie wypróbuje jest jednak fakt, że akurat postanowiłam
znów wrócić do wegetarianizmu jako urozmaicenie a za razem mały
szok dla organizmu. Po prostu czuję jakąś taką wewnętrzną
potrzebę. Choć się nie zarzekam, że nie zjem już mięsa w ogóle.
Czyli może inaczej, nie przechodzę na wegetarianizm ale chwilowo
przestaję jeść mięso i wyjątki od reguły przewiduję, choć mam
nadzieję, że nie prędko się pojawią :)
Cieszę się jednak, że Beti poleciła
mi tę książkę. Bardzo optymistycznie napisane. Facet umie opisać historię swojej otyłości i walki z nią, a to zawsze
dobrze na mnie działa, motywująco. Dało mi do myślenia.
Ponadto, jedno „kupuję”: OCET !! Też już kiedyś go „przerabiałam”. Wprawdzie piłam wtedy
jabłkowy, przez krótki okres i jakoś niezbyt regularnie więc nie
pamiętam czy działał czy nie. On podaje dużo „fajnych”
powodów z ograniczeniem łaknienia na czele, także może
faktycznie jest to sposób gody ponownego wypróbowania.