środa, 8 lutego 2012

Książka o odchudzaniu

Niby nie chodzę do pracy ale jakoś czasu wolnego nie tak wcale wiele, dzień wypełniony nieźle. Wczoraj wieczorem jednak wpadło mi w oko, że portal "Kobieta puszysta" na który zaglądam - w końcu jakoś to bardzo mnie dotyczy (jeszcze ;)). I tam właśnie jest konkurs w którym jest do wygrania poniższa książka. Poszperałam w panu google i znalazłam nawet fragment tej książki. Poniżej małe fragmenciki, bo są przyczyną treści w dalszej części posta. 


Kurs odchudzania – Marianne Williamson 


"Uświęcony rytuał zmienia molekuły, zmieniając energię zarówno w twoim umyśle, jak i w ciele. Piękna serwetka, piękny talerz, piękna szklanka, piękny nóż, piękny widelec, piękna łyżka i piękna podkładka pomogą ci."


"Pospieszne jedzenie wywołuje eksplozję związków chemicznych i osiągnięcie uzależniającego haju. Gdy zaczynasz budować nową siebie, musisz zwolnić. Spowalniając w pewnych dziedzinach swojego życia, zaczniesz wolniej jeść. A gdy będziesz jadła wolniej, bardziej prawdopodobne jest, że będziesz jadła dobrze."


"Nowa serwetka jest ważna – nie możesz budować nowych rytuałów, używając narzędzi reprezentujących to, co stare. A ostatnią osobą na świecie, która powinna lekceważyć potęgę rytuału, jest ta, która regularnie odprawia rytuały sekretnego i nadmiernego jedzenia: zasuwa w środku nocy do lodówki pobudzona myślą o jedzeniu, tak jak osoba uzależniona od heroiny jest pobudzona myślą o narkotyku; otwiera i zamyka drzwi lodówki setki razy, żeby sprawdzić, czy nie ma tam matczynej miłości; godzinami rozgląda się rozemocjonowana po supermarkecie, po prostu patrząc na jedzenie, niezależnie od tego, czy zamierza cokolwiek kupić. Nie, nie próbuj twierdzić, że rytuały są ci obce. Nie powinnaś też lekceważyć przyczyn – skoro najwyraźniej nie potrzeba zbyt dużego stresu, żeby wysłać cię prosto w  objęcia jedzenia, które najpewniej da ci krótkotrwałe uniesienie, a później długotrwałą rozpacz.
Podkopiesz negatywne rytuały, zastępując je świętymi. Te w naturalny sposób pociągną za sobą zdrowe odżywianie się, które z kolei naturalnie spowoduje utratę wagi. Amen.
Wracając do serwetki. Musi być piękna, ponieważ piękno jest Boskie. Ale nie musi cię dużo kosztować. Możesz kupić przepiękną serwetkę za małe pieniądze, zdecydowanie mniejsze, niż wydałabyś na swoje następne obżarstwo. Wybierz dowolny kolor i dowolny styl. Byle ci się ona bardzo podobała.
Potem kupisz talerz. Nie, te, które już masz, nie nadają się. Tak jak ortodoksyjni Żydzi mają oddzielny zestaw naczyń na szabas i kolacje świąteczne – posiłki uświęcone przez Boga – tak i ty nabędziesz 
święty talerz, którego będziesz używać w trakcie tego rytuału. Przywracasz swój apetyt do normalnego stanu przez uświęcenie go."

Narzekam, że  nie mam wcale tak dużo czasu, ale kto mi nie pozwoli zamiast iść spać, pobawić się i ponakrywać stół w "nowe rzeczy"...??!!
Sklepu na wsi brak, zresztą w mieście też pora nie odpowiednia i aż tak ta zabawa mnie nie pochłonęła, żeby kupić na prawdę nowe skorupki. W zasobach mojej mamy są raczej przedmioty które miały swoją świetność w PRLu. Ale są i znacznie starsze. 
Także w ramach możliwości stworzyłam mały kongromelacik. Dla mnie to wszystko nowe, bo leżało w zapomnianych kontach domu nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek używane. 
Zresztą dla mnie najważniejsze dla klimatu przy stole są świece i kwiaty. Nawet akurat jedna różyczka była na podorędziu :) Także ubawiłam się świetnie a stół był dla mnie na prawdę niecodzienny i na prawdę jakoś tak bardziej celebrowałam te dzisiejsze posiłki. 
A co do jedzenia właśnie... Pierwszy raz od dość dawna mogę napisać, że trzymałam się 100% menu. A jakie one było? Szczegóły poniżej.

Żarełko dnia:


I. Ser biały + jajko
 II. marchewka z jabłkiem
 III. Ryba po grecku z ryżem
 IV. ser biały z jogurtem naturalnym na słodko
(tzn ze słodzikiem)

Aaa. Wracając jeszcze do książki. Po przeczytaniu jednego czy dwóch rozdziałów, stwierdzam, że nie kupiłabym jej. Zakładając filtr, wybierając "psychologiczne" aspekty odchudzania, pewnie jest świetna (ta zabawa mnie pochłonęła i jakoś tam na pewno wpłynęła na podświadomość). Zgadzam się z prawdami dotyczące głębszych aspektów, które występują we wszystkich religiach, ale to też dla mnie trzeba było by wyłapać z ogólnego sensu. Jak dla mnie za bardzo jest ukierunkowana powiedzmy na "chrześcijańskie widzenie Boga". Są dosłownie modlitwy. Pacierzów nie odmawiam od dawne. Mam też inne postrzeganie boskości. I nie wiem czy bym chciała się podjąć tej filtracji by wybrać co dla mnie dobrze. Przy czym podejrzewam, że "Bóg" jest kluczem w tej torii odchudzania. Także być może jest to świetna pozycja dla wierzących tradycyjnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz