Naszło mnie dziś na podsumowanie tego odcięcia od świata. Najpierw miała być lista plusów i minusów. Po czym wyszło mi, że większość rzeczy jest jednocześnie plusem i minusem. I tak:
- Zjadłam przez ten czas masę pysznych rzeczy. Na plus ten smak, na minus przesranie diety.
- Z menu dałam trochę ciała, ale za to nadrobiłam aktywnością. Polubiłam Nordic Walking i regularnie go uprawiałam. Miałam też masę innego ruchu. Tak jak w pracy siedzę 8 godz. tak tutaj ciągle podrywałam dupsko z krzesła. Jak już nie było konkretów to chociaż psy wpuścić, bądź wypuścić z dworu. Także to same plusy. Minusem tego jest zmęczenie jakie czuję. Nie wrócę do pracy jak bym wracała z urlopu wypoczęta.
![]() |
Moja kochana Bridka :) |
- Wyszalałam się w rytm muzyki i z moimi pieskami.
- Kompletnie nie przejmowałam się w co się ubrać. Zero makijażu. (Raz się umalowałam "jadąc do miasta" o czym pisałam TUTAJ;) ale przecież wyjątki są po to by potwierdzać regulę, nie? :))
- Straciłam paznokcie. Wręcz mniej niż zero :) (tutaj brak plusów :))
- Nauczyłam się palić w piecu :)
- Najważniejsze jednak: spędziłam dużo czasu z Mamą, mogłam jej pomóc i "trzymałam rękę na pulsie".
- Nie wątpliwie była to odskocznia od codzienności. Ze swoimi plusami i minusami. Z jednej strony chce mi się już wrócić do cywilizacji z drugiej szkoda trochę tego wstawania o 8.00. Tego powietrza. Tych "kijków" itd.
Odnośnie dzisiejszego menu...
Po dwóch dniach grzecznych dziś wypadł ten niegrzeczny. Początku dnia świetny. Przed wieczorem - z okazji przybycia gości z wiktuałami - do brzucha wpadł ciepły pączek. Potem parę paluszków i kawałek strucli serowej, ehh...
Dla ilustracji fotka z jeszcze prawidłowego obiadu.
Plusy i minusy - są zawsze :-) we wszystkim, w każdej decyzji i postępowianiu i nie wolno się tym przejmować:-)
OdpowiedzUsuń