środa, 18 kwietnia 2012

Cudny dzień !!!

Na początek obiecany sobie zestaw jedzeniowy ku uświadomieniu sobie. Uwaga...:

Żarełko dnia
real foto mojego dzisiejszego "małego" kotlecika
w "pięknej" zastawie :)
Kawa z mlekiem i słodzikiem
Ćwiartka chleba z masłem i kindziukiem
Schabowy z marchewką
Kanapka z Sabweya

Nie pamiętam czy wcześniej w swoim życiu jadałam kanapę w Sabweyu. Nawet jeśli popełniłam kiedyś ten czyn to go kompletnie nie pamiętam więc uważam, że był to mój "pierwszy raz". Najpierw się przeraziłam wyborem asortymentu i strzelając w ciemno wybrałam kurczaka teryaki którego uwielbiam w shusi. Potem jeszcze w większa konsternację, które przerodziła się w nera, doznałam przy kasie, jak za 15 cm bułki rzeczonym ptakiem, drobną zieleninką i nieznaczną ilością sera (z pól litrem coca-coli na dokładkę) zabuliłam DZIEWIĘTNAŚCIE ZŁOTYCH POLSKICH!!! Kurna to jakaś masakra jest. Fakt smakowało to nieźle, ale chyba więcej tam moja noga nie postanie.
Dobra koniec o tym zgubnym jedzeniu.

Tak w ogóle to dzień w pracy miałam też nie za ciekawy, bo zamykanie miesiąca, szybko, stresująco etc. Nawet wyszłam znów zamiast o 15.00 to o 17.00.

Zatem skąd u licha wytrzasnęłam te pierwsze słowa "cudowny dzień"....?
Już od rana miałam jakiś irracjonalny, na prawdę niczym nie spowodowany dobry humor. Wewnętrzne skowronki, podśpiewywałam i nawet pracę wykonywało mi się jakoś tak łatwiej.

jak mój nastrój, różowy, ale..
 nie wiadomo co to na prawdę jest :)
Natomiast wieczorem... dotarłam na zajęcia z MEDYTACJI. No i tu już w ogóle odlot. Zupełnie co innego niż na poprzednim moim kursie. Raz, że czas krótszy. I medytacja bardziej przystosowana do tego pędzącego świata. Do tego KOMPLETNIE ZA DRAMO!! (co też było dla mnie małym szokiem). Na razie więcej nie będę tego rozwijać. Nie mniej jednak znów "JESTEM NA ŚCIEŻCE". Znów czuję tę wspaniałą energię i uczucie z jakim, żadne inne nie może się równać. Normalnie pełna NIRWANA, BŁOGOŚĆ, SZCZĘŚCIE...!!!!!
I jest tyle uczuć, których nie umiem opisać, że normalnie aż pójdę spać :)

Dobranoc :)




8 komentarzy:

  1. o super sprawa medytacja! a gdzie chodzisz to w wawie? w okolicach? :)

    a co do takich kanapek to raz zjadłam i też więcej nie kupię, wole iść do mleczaka:p

    a wyobraź sobie zakupy w sklepie za 19 zł! ile można zrobić pysznych kanapek:))

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, chodzę w Warszawie. Wieczorem wstawię pościk z namiarami. A co też chciałabyś spróbować? :)

    Masz rację, że w domu za te pieniądze to cała rodzina by się najadła, ale czasem trzeba wyskoczyć na miast i jak ktoś lubi, to czemu nie :) Mnie aż tak nie zachwyciły. To wolę dopłacić 10 zł i zjeść cały lunch z zupką i shusi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. tak nad medytacją zastanawiałam się kiedyś więc może:) to czekam na namiary i napisz jak wygląda tak sesja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trzeba się zastanawiać tylko działać i metodą prób i błędów znajdziesz to czego szukasz, bo nie powiedziane, że akurat ta medytacja, że to akurat to miejsce i czas dla Ciebie byś w to "wpadła". Jednak jak byś się zdecydowała przyjść tutaj to daj znać to się może jakoś umówimy...? :):)

      Usuń
  4. Droga MICo,
    czytam tego bloga chyba od początku, więc już kilka ładnych miesięcy. W zasadzie nie powinnam się wtrącać, bo to nie moja sprawa jak sobie radzisz, no ale chciałabym Cię jakoś zmotywować do dalszej walki.
    Byłam pod wielkim wrażeniem, że udało Ci się wytrwać w tej koszmarnej diecie smalcowo-mięsno-mięsnej i w zasadzie nie dziwię się, że już ją zarzuciłaś. Wcale nie kojarzy się z odchudzaniem i zdrowym żywieniem!
    Ale strasznie mi przykro, że nie próbujesz ograniczać swoich złych nawyków. Wieeeem że nie jest łatwo zrezygnować z drobnych przyjemności (sama odstawiłam słodycze i inne słodkości - drożdżówki, soczki, dżemiki - i tez czasami zdarza mi się złamać), ale jednak bycie szczupłym i przede wszystkim zdrowym nie polega chyba na rygorystycznych dietach tylko na zrównoważonym podejściu. Dlatego jakoś nie mogę się zgodzić z tym, że potrzebujesz nowej sekty w której wytrwasz kolejne 3 miesiące. Wydaje mi się, że musisz po prostu pogodzić się z myślą o zdrowszej diecie na zawsze. Albo przynajmniej zacząć od małych kroczków - zamiast 0,5l coli lepiej woda. Albo nie wiem - zamiast schaboszczaka w panierce to bez. I marchewka surowa a nie w masełku. I skoro koniecznie pączek to przynajmniej jeden a nie dwa:>
    Powiem tak - wiem, że łatwo się mówi, ale 100 kg to strasznie dużo. I tak ładnie Ci poszło na początku, kiedy po prostu się jadłaś rozsądniej. Szkoda to zaprzepaścić.

    Jesteś sympatyczną dziewczyną i nie chcę zrobić Ci przykrości, ale słodzenie chyba nie ma sensu, więc ... no weź się w garść ;)!

    moresu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Moresu za taki komentarz. Nie zrobiłaś mi przykrości, tylko napisałaś to co sama nie raz myślę. Jedak jak każdy nałogowiec, rzucam to miliony razy i za każdym obiecuję poprawę, by potem dać ciała. Żeby wytrwać (chociaż lub aż 3 miesiące) potrzebuje porządnego impulsu. Nie wątpliwie Twój komentarz jest taką małą, pozytywną iskierką i bardzo sobie go cenię ale nie jestem pewna czy wystarczy by "zapłonął cały stos", choć nie wątpliwie będę się starać dalej.
      Na marginesie, wodę piję już hektolitrami :) Będąc w pracy nie sprzedają schaboszczaków bez panierki ;) Wiem to tylko wymówka i na prawdę rozumiem co piszesz i wiem, że nie powinnam tak robić..
      Dlatego, że jednak jeszcze się nie poddałam, prowadzę dalej ten blog i uczciwie piszę co się ze mną dzieje, bo chyba nie tylko o sukcesach powinno się pisać... (popraw mnie jeżeli się mylę).
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. jak napisałaś kanapka z sabweya, to nie miałam pojęcia o co chodzi. dopiero jak doczytałam w poście, zrozumiałam, że chodzi o subwaya. boże - widzisz i nie grzmisz.

    OdpowiedzUsuń
  6. No tak fatalny błąd. Zrobiłam literówkę i faktycznie nie wszyscy mogli zrozumieć.
    Dobrze, że się znasz tak świetnie na angielskim, bo z pisaniem po polsku to już gorzej. Zdania się zaczyna od wielkiej litery i chyba Bóg jako nazwa własna (czy jakoś tak) też od takiej powinien się rozpoczynać. No ale, że sama robię błędy, zupełnie się tym nie przejmując, bo "głupi nie zauważy, mądry nic nie powie" i na blogu się raczej liczy kontekst (to nie wypracowanie, czy konkurs z jakiegoś języka, ale żywy przekaz myśli), to tak samo jak Ty nic nie będę więcej pisać...

    OdpowiedzUsuń