środa, 11 kwietnia 2012

Poszukiwana "sekta" :)

"Nadejszła wiekopomna chwila...", a raczej ten moment kiedy to bezkarne jedzenie trzeba było skonfrontować z rzeczywistością i stanąć na wadze. I tutaj bez zbędnych rozczarowań. Tzn rozczarowanie jest ale to było do przewidzenia. Cyferki poskoczyły w górę, wszystkie wymiary też się powiększyły. Te obwodowe, aktualne cyferki jak zwykle w zakładce a tutaj jak zwykle tylko wagowe dane:

od początku: minus 16,6
czyli:  waga obecna 110,00 kg ; waga wyjściowa 126,6

Wczoraj jednak nie wystartowałam z kopyta tak jak planowałam. Po dobrym początku był wypad do kina z Haneczką. Lekki Pene z kurczaczkiem i pieczarkami w Da grasso. Kawa + rurka z bitą śmietaną. Na koniec obowiązkowy popcorn i cola w kinie.

W Dziś nie było najgorzej, bo nie popełniłam żadnego pączka, ciasta czy innego batonu. Reszta może by i pozostawiała trochę życzenia, ale ja uważam, że dzień pod względem jedzenia było OK. I tak:
Żarełko dnia:

I. płatki na mleku
II. kawa z mlekiem i słodzikiem
III. kawałek pieczonej karkówki z ogórkiem
IV. kotlet z piersi kurczaka + marchewka
V. "pierożki z bali"

Dotarłam też w końcu na siłownię. Jakaś wyludniona była, człowieczki chyba jeszcze świętują. Ja też po takiej przerwie szłam z pewną nieśmiałością i niezbyt wielką chęcią do ćwiczeń. Jakoś szybko się zmęczyłam. Nie wytrwałam całej godziny na rowerze. Usprawiedliwiam się, że na pierwszy raz wystarczy.

W drodze do domu wpadłam na "genialny pomysł". Normalnie "eureka" jak tu dalej chudnąć. MUSZĘ ZNALEŹĆ NOWĄ "SEKTĘ"!!!
Do tej pory byłam w dwóch, które pozytywnie wpłynęły na mnie i moją wagę. 
Po pierwszej schudłam 20 kg i przestałam pić alkohol.
Po drugiej znów schudłam 20 kg które niestety wcześniej powróciły jak magia przestała działać i zostało mi po tym zrywie chodzenie na siłownię.
Niestety u mnie mijają jakieś zaklęta 3 miesiące i przestaje wszystko na mnie działać. Najpierw się zachwycam i wprost żyję tymi nowościami stosując się w 100%, chłonąć nową wiedzę. Potem to powszednieje, rzeczy przestają być nowościami i przechodzę nad tym do porządku dziennego by w końcu w cholerę porzucić. Zaniechanie praktyk skutkuje powiększaniem wagi. I tym razem, żeby do tego nie dopuścić, niechybnie potrzeba mi nowego bodźca. Jak ktoś zna jakąś pozytywną sektę to proszę o info :)









10 komentarzy:

  1. hmm nie znam żadnej takiej sekty:P ani nic takiego ale jak już coś znajdziesz chętnie dołączę :)

    w ten pierwszy dzień po świętach to zaszalałaś nieźle ! ale trzymam kciuki za kolejne dni. U mnie na fitnessie dziś też mniej ludzi, pewnie większość jeszcze ledwo się rusza po świętach ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zaczęłam 2 kwietnia dietę wg książki "Tajemnica Adriana" Adriana Lukoszka. Dziś rano minus 5 kg. Nie chodzę głodna, posiłki urozmaicone,dużo warzyw, owoców. Jestem zadowolona jak na razie.
    Pozdrawiam,
    Beti

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow to gratulacje. I oby tak dalej. To chyba warto kupić książkę, choć może ciut więcej byś napisała?
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. W sumie to tradycyjna dieta 1000 kalorii plus picie roztworu (szklanka wody z dwiema łyżeczkami octu jabłkowego konkretnej firmy OCTIM) 3 razy dziennie przed posiłkiem.
      Więcej info tutaj:


      http://www.facebook.com/profile.php?id=100001156653781#!/profile.php?id=100001156653781

      http://www.forum.lukoszek.com/

      http://lukoszek.com/

      Jakbyś chciała to mam książkę w pdf na maila, wyślę.

      Beti

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję.
      A to ja kojarzę tego Pana z jakiejś "Uwagi" czy coś takiego.
      Takie książki bardzo lubię czytać (gorzej ze stosowaniem ;)) ale jak możesz to bardzo proszę, prześlij mi na maila: monikaingac@gmail.com. Z góry dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. ja też potrzebuję jakiejś motywacji. ciągle zaczynam od nowa.;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać "Syzyf" to dość popularna postać ;)
      A już miałam w swoim życiu coś co na dłużej Cię motywowało?

      Usuń
    2. Wysłałam :)

      Nie jest łatwo być na diecie. Dla mnie najbardziej zgubne są domówki, gdzie coś można skubnąć ze stołu co chwilę, no i alkohol, drinki a po nich w sobotę zakazany kebab na mieście :( (wszyscy jedzą, więc czemu nie ja? )
      Smutne, ale prawdziwe- grubas całe życie będzie grubasem. Nawet jak schudnie, podjadanie często gubi....
      No nic, jutro poniedziałek i obiecuję poprawę, próbuję dalej...

      Beti

      Usuń
    3. Masz rację, czasem człowiek na diecie czuje się gorszy, a jednocześnie słaby by się temu przeciwstawić. Taki "urok" odchudzania. Trzeba się z tym pogodzić i za każdym razem toczyć tę samą walkę. Z tym, że za każdym razem jest trudniej. Ma właśnie taki sam okres. W któryś poniedziałek na pewno się uda :)Czy Twój "poniedziałek" już nadszedł? :)

      Usuń
  4. gratuluję 16 kg i życzę wytrwałości! ;)
    Ja zrzuciłam 12, chciałabym jeszcze 5 i ustabilizować wagę ale ona stoi i stoi!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń