"Cała jestem w skowronkach...." (parafrazując tekst Skaldów). A może w motylkach... Jak to zwał tak to zwał. Dawno nie miałam aż takiego humor z rana.
Po pierwsze waga wróciła do normy z przed Świąt.
Po drugie wstawałam ze świadomością, że to ostatni zryw skoro świt w tym tygodniu i jutro się w końcu wyśpię!!
Po trzecie jadąc do pracy w radio usłyszałam piosenkę "Step by step" oczywiście New Kids on The Blok. Zespołu który kiedyś kochałam. To była jedna z pierwszych piosenek. Nawet kiedyś z Haneczką nagrywałyśmy własne wykonanie tej piosenki :):) Wróciły wspomnienia. Odgłosiłam odbiornik na maksa i wyłam w niebo głosy. Normalnie rewelka.
Po czwarte wyjątkowo w 20 minut dojechałam do pracy (normalnie 30 min to była takie minimalne minimum a najczęściej nawet dłużej).
Po piąte wybieramy się jutro z Haneczką do kina i już się nie mogę doczekać.
Po szóste... Te pięć wystarczy :) (odpukać byle mi ktoś tego humoru nie zepsuł).
Do tego wszsytkiego wczorajsze jedzenie było najpyszniejsze jak do tej pory w ramach diety. No dobra dwie małe modyfikacje wprowadziłam niezgodne z harmonogramem, ale trudno, nawet jak będzie to kosztem wolniejszego spadku to nie zrezygnuję z nich. Jak pisałam kiedyś żeby jeść monotematycznie muszę to lubić. A to właśnie podeszło mi pod gust i teraz spokojnie na tym zestawie te 4 dni (już 3 dni) przetrwam.
Dla porządku napiszę co było nie tak w tych potrawach, raz - użycie przyprawy zawierającej sól (ale bez przesady ile jej może być w łyżeczce ostrych przypraw) a dwa - zamiast jednego warzywa dodała dwa. Też się nie będę z tego powodu biczować. Tak ma być w moim wydaniu diety i już.
Żarełko dnia:
6.00 Chili Con Carne
14.00 Chili Con Carne
18.00 Wątróbka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz