 |
| Źródło i o filmie |
Film na którym trzeba mocno uważać no i szybko czytać ;). Ale również była wartka akcja i ciekawe sceny. Całość wciągająca i ogólnie pozytywny odbiór. Więc wyszłam z kina usatysfakcjonowana.
Żeby dużo nie nadszarpnąć diety a jednak dochować tradycji biesiadowania podczas naszych wypadów do kina, znów poszłam na modyfikację. Mięso było, a jakże, tyle, że w gotowej serwowanej w restauracji greckiej postaci. Kurna wiecie jakie to słone było??!! Normalnie szok. Do tego już według planu trochę pomidorka.
Na kolację miała być wątróbka, ale ponieważ mąż zarządził kubełek z KFC, to też kwalifikując to jako mięsko, zeżarłam parę skrzydełek. To już nie było takie słone.
Jednak w modyfikacjach i usprawiedliwianiu sobie jedzonka to ja dobra jestem ;) Choć przyznacie, że nie było to jakieś tragiczne obżarstwo a na prawdę małe kompromisy... :)
Żarełko dnia:
10.00 Wątróbka + czerwona papryka
14.00 kebab z surówką
18.00 4 skrzydełka z KFC
gratuluję takiej diety, wśród zakazów niby sól ale co tam jak się zje ze dwie łychy dziennie. zamiennik wąrtóki = skrzydełko z kfc? błagam cię, sama panierka ma więcej kalorii niż kawał wątróby w cebulce, a to wszystko jeszcze smażone w głębokim tłuszczu. od jakiegoś czasu już się odchudzasz, ale w czasie świąt i nowego roku poczułaś rozprężenie i już się nie chce pilnować... nie chcę być niemiła, ale tym sposobem zaprzepaścisz wszystko co ci się udało wywalczyć. powodzenia tak dalej.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Pozwól, że zostawię to bez odpowiedzi. Twoja racja mój spokój :)
OdpowiedzUsuńRany! uwielbiam takie teksy - "Twoja racja - mój spokój"
OdpowiedzUsuńsorki, że nie na temat ale uwielbiam - no bo jak tu skomentować...
Ruda
Skomentować mogę. Nie lubię tylko wsadzać kija w mrowisko i sądziłam, że jak przyznam Ci rację będzie milej.
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie teoretycznie rację masz. Ja jednak patrzę na to inaczej. Może dla Ciebie dieta to coś powszedniego i przychodzi Ci z łatwością jak piórko. Ja jednak mam bardzo mocno zakorzenione przez lata stare nawyki. I każdy dzień kiedy im nie ulegam uważam za sukces. I to, że tamtego dnia nie zjadłam całej porcji kebaba z frytkami, sałatką zakąszając potem ciastkiem (na obiad) potem ful zestaw z McDonalda (na kolację) - jak to do tej pory miałam w zwyczaju - uważam za sukces. I w tym wypadku te "dwie łyżeczki soli" i skrzydełka stanowiące odstępstwo od diety nie były wcale porażką.
Nie mogę myśleć Twoimi kategoriami, bo za takim myśleniem zwykle następuje u mnie, jak już zjadłam te "dwie łyżeczki soli" to dlaczego nie zjeść całego obiadu jak dawniej...? A tak uważam, że tak miało być.
Poza tym dieta jest dla mnie nie ja dla diety. Korzystam z jej dobrodziejstw jednak te małe wyskoki są mi potrzebne jak rybie woda. Jak zdrada w małżeństwie potrafi umocnić związek, tak mnie dają siłę na później właśnie takie grzechy. Nie, nie grzechy - to ma zły wydźwięk. Takie kompromisy na jakie idę sama ze sobą od czasu do czasu.
Powiesz pewnie, że się oszukuję czy coś w tym stylu. Tak. I robię to świadomie. A świadomość wg mnie to jest mały kroczek w stronę sukcesu. I na razie się nie poddaję. To chyba jak do tej pory dieta w której najdłużej wytrzymuję.
Z wyrazami szacunku... :) Monika
oj widzę że to ja włożyłam kij w mrowisko - tak to jest ze słowem pisanym - ja czyli Ruda nie pisałam pierwszego komentarza - sorki za zamieszanie - nie tak miało być. ja cię w pełni rozumiem, to jak trudno jest sie odchudzać, robię to sama całe życie. a mój wpis miał dotyczyć tylko i wyłącznie tekstu - "twoja racja - mój spokój" bo go jeszcze nie słyszałam. i chyba już przestanę komentować posty, bo jakoś mi niesmacznie teraz..
OdpowiedzUsuńRUDA
Tak ogólnie moja odpowiedź dotyczyła pierwszego komentarza. Ryda, tylko sprawiłaś, że zdecydowałam się na niego odpowiedzieć i dobrze mi to zrobiło. Także dzięki. I przepraszam jak wyszło nieporozumienie.
OdpowiedzUsuń