W kwestii jedzenia, znów tak samo jak wczoraj i przedwoczraj. Z tą różnicą, że obiad w wersji podróżnej. I wiecie co. Znacznie wolę to wydanie. Te ostatnie dwa dni z sałatami nie pasowały mi. Powtórzę się, że za królika to ja nie będę robić :) Wyjątkiem w temacie zieleniny był zawsze ogórek i zwykła sałata np lodowa ze śmietką na słodko... No ale to nie tym razem.
Z wyżej wymienionego powodu skoro świt w miseczce wylądował:
- pomidor,
- papryka
- czerwona cebula
- Oczywiście do tego pierś.
- Winegrecik z oliwy, cytryny i przypraw.
Ładnie to akurat do obiadu się przemacerowało i było pycha.
Wniosek dnia: UWIELBIAM CZERWONE, NIE LUBIĘ ZIELONEGO :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz