poniedziałek, 5 grudnia 2011

4 dzień jest spoko :)

Czyli dalej, poniedziałek wieczorem.



Dziś mi głód już nie doskwierał. Obiad był całkiem dobry i nawet poczułam się nieźle najedzona. Był to cały duży talerz :) Dla niedowiarków zdjęcie obok ;) Ubolewałam trochę nad wieczorną rybą bo tak bez soli mi nie smakowała jak mięso. Pomimo, że pomyliłam się i zamiast papryki dałam chili i wykrzywiało buzię nieźle :) No i porcja dla mnie na noc też adekwatna. Zresztą jak wszystkie posiłki dzisiaj. 



Po pracy skoczyłam przetestować nową siłownię. Wyznaczyłam sobie na dziś, drugi z dwóch treningów "rowerkowych" na ten tydzień. No tu już sprzęt się nie rozwalał. Puls pokazywał jak trzeba. Był monitorem do oglądania TV i wszelkie niezbędne bajery. I pomiary dziś na pewno są prawidłowe. By utrzymać się w połowie zalecanego pulsu treningowego jechałam przeważnie 16 km/h tj 70 obrotów na minutę. Były momenty że chciałam sobie sprawdzić jak to jest przy maksymalnej dawce pulsu. No było już dla mnie ostrzej. Ten jednak spokojny pomiar j/w pozwolił mi bez problemy przetrwać 50 min przy czym anie trochę się nie spociłam. A tego bałam się najbardziej jak padało słowo "siłownia". Przejechałam dystans tylko 12 km. A spaliłam jakoś strasznie mało bo 181 kcal ;) Pomimo to  jest super i polecam gorąco. 

2 komentarze:

  1. całkiem przyjemny ten rowerek ;) ja sobie audiobooka wrzuciłam na telefon i trochę szybciej czas mijał.

    OdpowiedzUsuń