piątek, 2 grudnia 2011

Powrót kawy

W dobie internetu jak on nawali to nawet odchudzanie inaczej wygląda ;)
W moim domostwie właśnie powyższy odmówił posłuszeństwa. Przez to dopiero dziś uzupełniałam wczorajszy dzień. Zamiast na gorąco jak kipiałam emocjami. A jak tak dalej pójdzie - bo ciężko z moją kablówką się porozumieć w sprawie napraw sieciowych -to następny wpis zrobię dopiero w poniedziałek w pracy :( A podobano pierwsze 3 dni są najgorsze... No nic. Jakoś to będzie.

6.00
Dzisiejsze śniadanie smakowało mi znacznie lepiej niż wczoraj. Raz, że znów był lepszy gatunek jogurtu. Dwa, że zrobiłam bardziej wodnista płatki i wyszło bardziej jak z mleczkiem niż z gęstym, niedobrym jogurtem jak wczoraj.

8.00
Właściwie kawę można pić. Chciałam z niej zrezygnować ze względu na brak mleka i cukru, bo wydawało mi się w innej postaci nie nadającą się do spożycia. A u Zonk. Organizm przyzwyczajony o tej porze do kawki upominał się o swoje, no i postanowiłam spróbować naparsteczek lury. Nie było tak źle. Wracam do celebracji kawy o 8.00 :)


13.00
Dziś głód mnie dopadł trochę później niż wczoraj. Jednak znów jest odliczanie sekund do 14.00.

13.30
Zapijam burczenie w brzuchu woda w ilości nieco większej niż zalecana. Do tego w części pływa brunatne paskudztwo zwane suplementem na trawienie. Z braku laku dobre i to;)

14.00
Nareszcie obiad jak wczoraj i uwagi takie same. Było pysznie :)

14.30
Lecę do domu. Jak bym się nie pojawiła, to do poniedziałku. Trzymam kciuki za wszystkie dochudzające się !!









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz