Skończyło się "babci sranie" czas na prawidłowe odchudzanie!!
Ten spacerniak z ostatnich dwóch miesięcy na pewno był przydatny, bo trochę zmniejszył mi się żołądek. Przyzwyczaiłam się do śniadań w domu. Prawie zniknęła ochota na słodkie. Wszystko będzie teraz jak znalazł.
Na pewno nie będzie łatwo ale na razie jestem dobrej myśli. Inaczej było by jak bym miała bacik nad głową i była pilotem ale i tak dam z siebie wszystko.
Tym razem będzie inaczej niż dotychczas.
Przerabiałam już diety "na pigułki" (wycofali z rynku waga wróciła z nawiązką).
Dietę na "szczęście" kiedy to miałam ciekawsze rzeczy do robienia niż jedzenie i mózg pełen endorfin pozwolił sobie bezstresowo schudnąć (Silne dawki szczęścia się kończyły i znów następny powrót z następną nawiązką)
Dietę "wegetariańską". I ta była najbardziej skuteczna i najbardziej długotrwała. Ale mój słomiany zapał znów opadł. Wszak dopiero po 8 miesiącach ale jednak.
Była po drodze masę diety "cud" dosłownie na chwilę. Kończyły się tak szybko jak zaczynały. I zawsze skutecznie omijałam tę najwłaściwszą metodę.
Tym razem chcę właśnie metodycznie do tego podejść. Cały program żywieniowy. Jedzenie połączone z ruchem, suplementacją i konsultacjami z psychologiem.
Wraz ze zmianą żywienia zmienia się formuła bloga. Obecnie jedno menu takie samo na 4 dni więc bez sensu było by codziennie pisać "żarełko dnia" i powtarzać.
Moje menu na cały dzisiejszy dzień przedstawia zdjęcie poniżej. Nie do końca w ilości jaką mam zjeść ale do zdjęcia nie rozbabrywałam opakowań ;)
Uwaga. Jako, że ma to być program dostosowany indywidualnie do osoby i stanu zdrowia nie proponuje go stosować bez konsultacji. Każda ilość/waga, kolejność posiłków a nawet przyprawy mają wielkie znaczenia. I bez reszty programu nie wiem na ile są skuteczne .
6.00 śniadaniu:
No i zaczęły się problemy. Uwielbiam płatki owsiane. Z lubością je do tej pory szamałam z mlekiem czy na "sucho" z owocami. Jednak z tym jogurtem to jest dla mnie tragedia. Zjeść zjadłam. Nawet całą przewidzianą porcję - choć to więcej niż do tej pory o 6.00 jadłam. Jutro spróbuję z kefirem może będzie bardziej do przełknięcia.
10.00 II śniadanie
No tu szaleństw nie było. Owoc z marchewką bardzo pyszny. Jutro sobie przygotuję wariant tarty, bo tym gryzieniem się zmęczyłam. No i pewnie dzięki temu czuję się nawet najedzona. Jednak obawiam się tylko, że ciężko będzie mi po takim posiłku wytrzymać do 14tej...
14.00 Obiad
Między 12.00 a 14.00 wystąpiło jakieś zagięcie czasoprzestrzeni. Te dwie godziny trwały wieki z minuty na minutę powiększającym się głodem.
Dopadłam jedzonka. Nie wiem czy z głodu czy rzeczywiście ale obiadek był bardzo dobry.
Następne zagięcie czasoprzestrzeni przewidywałam między 16.00 a 18.00. I ile wcześniejsze pory posiłków praktykowałam od niedawna o tyle 16.00 była praktykowana bardzo długo i zawsze jadłam o tej porze obiad. Dziś na szczęście te dwie godziny minęły szybko. A to z powodu, ze prosto z pracy poszłam wypróbować rowerek na siłowni.
Niestety w mojej mieścinie są dwie siłownie na krzyż. W jednej jak się zapytałam o rowerek poziomy cardio to tylko się zapytali "a co to jest" dalej nie muszę chyba tłumaczyć :) Na drugim owszem niby owy sprzęt posiadali, ale... Pulsometr nie działał. Rower się rozjeżdżał i złowieszczo zgrzytał przy co drugim ruchu. Najpierw bardzo spięta próbowałam pedałować uważnie. Potem się rozluźniłam i wytarłam całe 50 min. Przy czym nie znając swego pulsu zrobiłam taką spacerową jazdę.:
15 min z prędkością 20 km/h, 20 minut z prędością 25 km/h, po środku zwiększając do 30 km/h i zakończyłam znów z prędkością 20 km/h.
Na koniec sprawdziłam wyniki (chyba całkiem był popsuty ten rower) bo wyszło, że przejechałam dystans 17,5 km i spaliłam tylko 127 kcal!!
18.00 Kolacja
Po drodze dokupując cycki na jutro na obiad wpadłam do domu o 17.55. Szybkie zmieszanie serka z jogurtem. Tym razem lepsza wersja smakowa (inny jogurt) i pomna porannego smaku dodałam jeszcze cynamonu. I tym razem było bardzo dobre.
Po siłowni się nie rozbierałam także byłam gotowa i jak skończyłam wieczerzanie szybko pobiegałam na jogę.
Podsumowanie w pigułce. Gdyby nie te 2 godzinny głodowego horrorku w ciągu dnia, to było całkiem dobre jedzonko i dzień bardzo przyjemny.
Aha. Piłam jak trzeba 200 ml wody co godzinę, a może czasem nawet trochę częściej. Jednak ja od dawna praktykuje zwiększone picie, więc zupełnie mi to nie przeszkadzało. Żadnych ujemnych napoi nie spożyłam, tylko tę dodatnią wodę.
Aha. Piłam jak trzeba 200 ml wody co godzinę, a może czasem nawet trochę częściej. Jednak ja od dawna praktykuje zwiększone picie, więc zupełnie mi to nie przeszkadzało. Żadnych ujemnych napoi nie spożyłam, tylko tę dodatnią wodę.
Czyli w zasadzie jednak przeszłaś na to, co ja jadam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, i życzę wytrwałości
Aga
No widzisz... broniłam się a tu jakoś tak wyszło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
A jak Twoje postępy?
Pozdrawiam serdecznie.
Mleko 0,5% "Prawdziwe" u mnie dostępne niestety tylko w Biedronce a część płatków owsianych zastąp otrębami owsianymi .Ech jeżeli chodzi o szybkie schudnięcie jestem mistrzynią ale jeszcze nigdy nie udało mi się utrzymać wagi :(( Życzę powodzenia ,mam nadzieję że Tobie się uda :))
OdpowiedzUsuńNa razie stosuje się do zasad. Nie będę zmieniać. Ale warto wiedzieć :)
OdpowiedzUsuńTo jak jesteś mistrzynią odchudzania, to powiedz jak dużo potrafisz schudnąć i w jakim czasie? i dlaczego potem wraca ;)
Na razie mam lekki zastój, choć nie taki zupełny, obecnie ważę 111,8 kg ;) Chyba muszę zacząć ćwiczyć (do tej pory tego nie robiłam). Myślę o aqua-aerobiku, chodzeniu na steperze oraz jeździe na rowerze stacjonarnym... no i obowiązkowo codziennie brzuszki! Niestety mam siedzącą pracę biurową :( Czasem zostaję na nadgodziny, a po pracy ćwiczyć mi się nie chce, ale spróbuję jakoś ułożyć sobie grafik i ćwiczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aga :)
Ostatnio z 100 kg na 65 w 7 miesięcy ( mam 164 cm wzrostu ) ...a wraca bo jestem wstrętnym łasuchem :(( Jakoś tak samo niepostrzeżenie wraca i to zawsze z małą nawiązką ;P
OdpowiedzUsuńAga, zastój to chyba normalka. Ćwiczenia oczywiście nie zaszkodzą. Fakt my przy biurku to mamy masarkę z ruchem. Zbierz się i będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńMeduza, no to imponujący wynik. Własną dietę stosowałaś? Jakiś ruch przy tym?
melduję, że u mnie idzie całkiem dobrze, jak na drugi dzień ;) chociaż czas spożywania marchewy jest nieprzeciętnie długi, a kurczak bez soli jest be. z jakimi przyprawami go robiłaś? :)
OdpowiedzUsuńSuper :) Cieszę się bardzo. Z czasem powinno być chyba lepiej, nie? A miewasz też takie okresy głodu?
OdpowiedzUsuńNo drugi posiłek to się je w nieskończoność :)
Dla mnie kurczak jest do przeżycia w tej formie. Ale ja dalej kg pieprzy, majeranku, listka i kupę innych rzeczy.
tak z miesiąc to testowałam dietę Dukana później mi się już nie chciało z tej diety zostawiłam sobie tylko placki z otrąb ale zaczęłam dodawać do nich słodkie jabłka ,oczywiście te placki to cały mój "przydział" węglowodanowy na dzień :(( Dwa duże jabłka w ciągu dnia ,dużo gotowanego drobiu ...(bardzo dobry jest np.krupnik w/g diety Dukana ) w ogóle dużo zup ale bez zagęszczania ,żadnych makaronów kasz czy ziemniaków ,wspomagam się herbatką ninghong parzę w dużym prawie dwu litrowym termosie i popijam jak tylko jestem głodna ,niestety nie potrafię się obejść bez kawy z mleczkiem ale piję bardzo słabą .Jeżeli chodzi o ruch to jestem totalnym leniwcem ,ale troszeczkę pływałam w lato tak gdzieś 15 minut dziennie :) i jazda na rowerze 30 km dziennie ,a od miesiąca to staram się nie bywać zbyt dużo w domu bo w domu czyha najwięcej pokus :)
OdpowiedzUsuń30 km to jak dla mnie to strasznie dużo :) I widać wcale takim leniwcem nie jesteś.
OdpowiedzUsuńJa zup niestety nie lubię. Zresztą problem z głowy bo w obecnym programie tego nie przewidują :)
A na jakim etapie wagowym obecnie jesteś?
Mam do zrzucenia niby jeszcze 5 kilo ale obecnie to... próbuję znów nie przytyć ;/.. Święta idą ciężko będzie się pohamować :((
OdpowiedzUsuńee kg to już z górki. Zaweźmiesz się i schniesz... najwyżej po świętach ale uważam, że jak się jest na dobrej drodze to szkoda marnować czasu świętami ;)
OdpowiedzUsuńtak się tylko mówi ,byłam 10 dni u mamy i co ? Ano to że odwiedziłam wszystkie cukiernie w okolicy buuuu boję się teraz wejść na wagę
OdpowiedzUsuńNo niestety nałogowcem się jest całe życie, w sumie nie dziwię się, że się skusiłaś. Ale podziwiam, że tyle czasu wytrzymywałaś. Pewnie nie będzie teraz problemu wrócić dla Ciebie na dobre tory?
OdpowiedzUsuń