czwartek, 1 grudnia 2011

NO TO GO!

Skończyło się "babci sranie" czas na prawidłowe odchudzanie!!

Ten spacerniak z ostatnich dwóch miesięcy na pewno był przydatny, bo trochę zmniejszył mi się żołądek. Przyzwyczaiłam się do śniadań w domu. Prawie zniknęła ochota na słodkie. Wszystko będzie teraz jak znalazł.

Na pewno nie będzie łatwo ale na razie jestem dobrej myśli. Inaczej było by jak bym miała bacik nad głową i była pilotem ale i tak dam z siebie wszystko.

Tym razem będzie inaczej niż dotychczas.
Przerabiałam już diety "na pigułki" (wycofali z rynku waga wróciła z nawiązką).
Dietę na "szczęście" kiedy to miałam ciekawsze rzeczy do robienia niż jedzenie i mózg pełen endorfin pozwolił sobie bezstresowo schudnąć (Silne dawki szczęścia się kończyły i znów następny powrót z następną nawiązką)
Dietę "wegetariańską". I ta była najbardziej skuteczna i najbardziej długotrwała. Ale mój słomiany zapał znów opadł. Wszak dopiero po 8 miesiącach ale jednak.
Była po drodze masę diety "cud" dosłownie na chwilę. Kończyły się tak szybko jak zaczynały. I zawsze skutecznie omijałam tę najwłaściwszą metodę.

Tym razem chcę właśnie metodycznie do tego podejść. Cały program żywieniowy. Jedzenie połączone z ruchem, suplementacją i konsultacjami z psychologiem.

Wraz ze zmianą żywienia zmienia się formuła bloga. Obecnie jedno menu takie samo na 4 dni więc bez sensu było by codziennie pisać "żarełko dnia" i powtarzać.

Moje menu na cały dzisiejszy dzień przedstawia zdjęcie poniżej. Nie do końca w ilości jaką mam zjeść ale do zdjęcia nie rozbabrywałam opakowań ;)



Uwaga. Jako, że ma to być program dostosowany indywidualnie do osoby i stanu zdrowia nie proponuje go stosować bez konsultacji. Każda ilość/waga, kolejność posiłków a nawet przyprawy mają wielkie znaczenia. I bez reszty programu nie wiem na ile są skuteczne .

6.00 śniadaniu:
No i zaczęły się problemy. Uwielbiam płatki owsiane. Z lubością je do tej pory szamałam z mlekiem czy na "sucho" z owocami. Jednak z tym jogurtem to jest dla mnie tragedia. Zjeść zjadłam. Nawet całą przewidzianą porcję - choć to więcej niż do tej pory o 6.00 jadłam. Jutro spróbuję z kefirem może będzie bardziej do przełknięcia.

10.00 II śniadanie
No tu szaleństw nie było. Owoc z marchewką bardzo pyszny. Jutro sobie przygotuję wariant tarty, bo tym gryzieniem się zmęczyłam. No i pewnie dzięki temu czuję się nawet najedzona. Jednak obawiam się tylko, że ciężko będzie mi po takim posiłku wytrzymać do 14tej...


14.00 Obiad
Między 12.00 a 14.00 wystąpiło jakieś zagięcie czasoprzestrzeni. Te dwie godziny trwały wieki z minuty na minutę powiększającym się głodem.
Dopadłam jedzonka. Nie wiem czy z głodu czy rzeczywiście ale obiadek był bardzo dobry.

Następne zagięcie czasoprzestrzeni przewidywałam między 16.00 a 18.00. I ile wcześniejsze pory posiłków praktykowałam od niedawna o tyle 16.00 była praktykowana bardzo długo i zawsze jadłam o tej porze obiad. Dziś na szczęście te dwie godziny minęły szybko. A to z powodu, ze prosto z pracy poszłam wypróbować rowerek na siłowni.

Niestety w mojej mieścinie są dwie siłownie na krzyż. W jednej jak się zapytałam o rowerek poziomy cardio to tylko się zapytali "a co to jest" dalej nie muszę chyba tłumaczyć :) Na drugim owszem niby owy sprzęt posiadali, ale... Pulsometr nie działał. Rower się rozjeżdżał i złowieszczo zgrzytał przy co drugim ruchu. Najpierw bardzo spięta próbowałam pedałować uważnie. Potem się rozluźniłam i wytarłam całe 50 min. Przy czym nie znając swego pulsu zrobiłam taką spacerową jazdę.:
15 min z prędkością 20 km/h, 20 minut z prędością 25 km/h, po środku zwiększając do 30 km/h i zakończyłam znów z prędkością 20 km/h.
Na koniec sprawdziłam wyniki (chyba całkiem był popsuty ten rower) bo wyszło, że przejechałam dystans 17,5 km i spaliłam tylko 127 kcal!!

18.00 Kolacja
Po drodze dokupując cycki na jutro na obiad wpadłam do domu o 17.55. Szybkie zmieszanie serka z jogurtem. Tym razem lepsza wersja smakowa (inny jogurt) i pomna porannego smaku dodałam jeszcze cynamonu. I tym razem było bardzo dobre.

Po siłowni się nie rozbierałam także byłam gotowa i jak skończyłam wieczerzanie szybko  pobiegałam na jogę.

Podsumowanie w pigułce. Gdyby nie te 2 godzinny głodowego horrorku w ciągu dnia, to było całkiem dobre jedzonko i dzień bardzo przyjemny.
Aha. Piłam jak trzeba 200 ml wody co godzinę, a może czasem nawet trochę częściej. Jednak ja od dawna praktykuje zwiększone picie, więc zupełnie mi to nie przeszkadzało. Żadnych ujemnych napoi nie spożyłam, tylko tę dodatnią wodę.


15 komentarzy:

  1. Czyli w zasadzie jednak przeszłaś na to, co ja jadam ;)

    Pozdrawiam, i życzę wytrwałości

    Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. No widzisz... broniłam się a tu jakoś tak wyszło :)
    Dziękuję.
    A jak Twoje postępy?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mleko 0,5% "Prawdziwe" u mnie dostępne niestety tylko w Biedronce a część płatków owsianych zastąp otrębami owsianymi .Ech jeżeli chodzi o szybkie schudnięcie jestem mistrzynią ale jeszcze nigdy nie udało mi się utrzymać wagi :(( Życzę powodzenia ,mam nadzieję że Tobie się uda :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie stosuje się do zasad. Nie będę zmieniać. Ale warto wiedzieć :)
    To jak jesteś mistrzynią odchudzania, to powiedz jak dużo potrafisz schudnąć i w jakim czasie? i dlaczego potem wraca ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na razie mam lekki zastój, choć nie taki zupełny, obecnie ważę 111,8 kg ;) Chyba muszę zacząć ćwiczyć (do tej pory tego nie robiłam). Myślę o aqua-aerobiku, chodzeniu na steperze oraz jeździe na rowerze stacjonarnym... no i obowiązkowo codziennie brzuszki! Niestety mam siedzącą pracę biurową :( Czasem zostaję na nadgodziny, a po pracy ćwiczyć mi się nie chce, ale spróbuję jakoś ułożyć sobie grafik i ćwiczyć.

    Pozdrawiam, Aga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio z 100 kg na 65 w 7 miesięcy ( mam 164 cm wzrostu ) ...a wraca bo jestem wstrętnym łasuchem :(( Jakoś tak samo niepostrzeżenie wraca i to zawsze z małą nawiązką ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Aga, zastój to chyba normalka. Ćwiczenia oczywiście nie zaszkodzą. Fakt my przy biurku to mamy masarkę z ruchem. Zbierz się i będzie dobrze :)

    Meduza, no to imponujący wynik. Własną dietę stosowałaś? Jakiś ruch przy tym?

    OdpowiedzUsuń
  8. melduję, że u mnie idzie całkiem dobrze, jak na drugi dzień ;) chociaż czas spożywania marchewy jest nieprzeciętnie długi, a kurczak bez soli jest be. z jakimi przyprawami go robiłaś? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super :) Cieszę się bardzo. Z czasem powinno być chyba lepiej, nie? A miewasz też takie okresy głodu?
    No drugi posiłek to się je w nieskończoność :)
    Dla mnie kurczak jest do przeżycia w tej formie. Ale ja dalej kg pieprzy, majeranku, listka i kupę innych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  10. tak z miesiąc to testowałam dietę Dukana później mi się już nie chciało z tej diety zostawiłam sobie tylko placki z otrąb ale zaczęłam dodawać do nich słodkie jabłka ,oczywiście te placki to cały mój "przydział" węglowodanowy na dzień :(( Dwa duże jabłka w ciągu dnia ,dużo gotowanego drobiu ...(bardzo dobry jest np.krupnik w/g diety Dukana ) w ogóle dużo zup ale bez zagęszczania ,żadnych makaronów kasz czy ziemniaków ,wspomagam się herbatką ninghong parzę w dużym prawie dwu litrowym termosie i popijam jak tylko jestem głodna ,niestety nie potrafię się obejść bez kawy z mleczkiem ale piję bardzo słabą .Jeżeli chodzi o ruch to jestem totalnym leniwcem ,ale troszeczkę pływałam w lato tak gdzieś 15 minut dziennie :) i jazda na rowerze 30 km dziennie ,a od miesiąca to staram się nie bywać zbyt dużo w domu bo w domu czyha najwięcej pokus :)

    OdpowiedzUsuń
  11. 30 km to jak dla mnie to strasznie dużo :) I widać wcale takim leniwcem nie jesteś.
    Ja zup niestety nie lubię. Zresztą problem z głowy bo w obecnym programie tego nie przewidują :)
    A na jakim etapie wagowym obecnie jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam do zrzucenia niby jeszcze 5 kilo ale obecnie to... próbuję znów nie przytyć ;/.. Święta idą ciężko będzie się pohamować :((

    OdpowiedzUsuń
  13. ee kg to już z górki. Zaweźmiesz się i schniesz... najwyżej po świętach ale uważam, że jak się jest na dobrej drodze to szkoda marnować czasu świętami ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. tak się tylko mówi ,byłam 10 dni u mamy i co ? Ano to że odwiedziłam wszystkie cukiernie w okolicy buuuu boję się teraz wejść na wagę

    OdpowiedzUsuń
  15. No niestety nałogowcem się jest całe życie, w sumie nie dziwię się, że się skusiłaś. Ale podziwiam, że tyle czasu wytrzymywałaś. Pewnie nie będzie teraz problemu wrócić dla Ciebie na dobre tory?

    OdpowiedzUsuń