poniedziałek, 26 grudnia 2011

"chwalę się"

Święta, Święta i po Świętach :( A było tak miło jeżeli chodzi o jedzonko. 

Z porad przedświątecznych o jakich pisałam w poprzednim poście, w 100% wykorzystałam tylko jedną:
"Zero wyrzutów sumienia, ważenia się i cieszenie się jedzeniem w gronie najbliższych".

To były 4 dni jako jedno wielkie jedzenie. 
Tzn wiecie co, wcale nie było to takie jedzenie jak w zeszłe Święta. Jadłam wszytko, ale wydajność mojego żołądka jakoś ograniczona była. Dość szybko odmawiał współpracy. Kiedy oczka dostrzegały następną wspaniałą Świąteczną potrawę, on często stawiał swoje VETO.

Oczywiście żadnych złudzeń nie mam jeśli chodzi o jutrzejsze ustawienie się na wagę, bo niestety najczęściej w ramach pojemności żołądka najpierw do niego trafiały ciasta. Cóż... jak były by to torty, nie miałabym żadnych problemów z ich  omijaniem. Jednak głównymi słodkościami Bożonarodzeniowymi jest mój ukochany makowiec i najpyszniejszy sernik w wykonaniu teściowej. Nie było mocnych by zjeść tylko po kawałku tych wspaniałości przez całe święta. 

Nie trzeba być Sherokiem, żeby się domyślić, że było też zero ruchu. Zważywszy, że większość Świąt jednak przeleżałam w łóżku by całkiem wyzdrowieć. W dowód umieściłam nawet na drugim blogu, gdzie prezentuje tegoroczną "kreację"  TUTAJ  zdjęcie w pidżamce, jako główmy mym stroju w tym okresie :) "Chwalę się" i obok ;) W końcu to blog o życiu, to dlaczego by nie??!! A to było jak cholera, życiowe. Choć z drugiej strony dzięki temu miałam wymówkę, by się nie ruszać i bezkarnie jeść :):)


W ramach chwalenia się, chciałabym uprzejmie donieść, że dostałam drugie w moim długim życiu prawdziwe perfumy!! Zawsze mi szkoda kasy na takie specyfiki, a w tym roku Mikołaj o mnie pomyślał i proszę...!!! Cały dzień chodzę i wącham swój nadgarstek i zachwycając się bukietem. To dość ryzykowny prezent, bo ciężko trafić w gusta obdarowywanego. Jednak tym razem mu się udało. Bardzo mi się podoba ten zapach. 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz