poniedziałek, 5 grudnia 2011

Zaległości i pomiary


To był ciężkawy weekend jak dla mnie. Ale po kolei.

Piątek po 15.00
Co robi „dochudzająca” się osoba w piątek wieczorem jak jeszcze nie ma do tego internetu... ? Czeka nudząc się do 18tej by zjeść ostatni posiłek i idzie zwyczajnie spać! Trzeba dodać, że mąż w tym samym czasie baluje na imprezie. Ja się oczywiście nie wybierałam, bo po co? Nie piję, jeść nie mogę, to co ja bym tam robiła??

Sobota
Dzwoni do mnie o 6.00 kibelek. I dzięki temu udaje mi się zachować pierwszą porę posiłku. Po czym o 7.00 wracam dalej spać, bo w sobotę żadna siła nie każe mi funkcjonować o tak barbarzyńskiej porze. Budzę się akurat o 10.00 na następne karmienie. Czyżby mój organizm już wiedział..? Chyba za wcześnie, by się unormował.

O 12.00 kawa (8.00 przespałam, gdzie ja pijam to teraz jak znalazł). Już mi nawet smakuje taka sama.

Potem następują masochistyczne godziny. Pichcę rybę po grecku dla rodzinki. Rybę którą tak uwielbiam. Te zapachy w około. Wyjątkowo pięknie smażą mi się kawałki. No w prost idealnie. Tylko finał inny niż zwykle. Nie zjadam ani kęsa. Potem analogicznie uczestniczę w duszeniu, znów przepięknie pachnącego kurczak. Tyle, że o 14.00 siadam nad swoja piersią i warzywkami.

O 16.00 w porze zwyczajowej kumulacji głodu wypijam szklankę Coca Coli Light. Znów z braku zajęć oglądam serial. Te pierdoły skutecznie zajmują mój umysł do 18.00 (żyję teraz od posiłku do posiłku).

Potem już normalnie. Nigdy w późniejszy godzinach nie odczuwałam głodu więc już całkiem wyluzowana mogę spędzić leniwy wieczorek.

Niedziela
O poranku przedstawia się sytuacja dokładnie jak dzień wcześniej.
Tym razem po 10.00 wybieram się do sklepu by uzupełnić szybko topniejące zapasy wody. Rzecz się dzieje u mojej mamy na wsi, więc jest to już mały spacerek. Niby stosunkowo nie wielka odległość, niby dźwiganie tylko trzech półtora litrowych butelek ale muszę po powrocie odpocząć. Czuję się jakaś słaba.

Po obiedzie do kolacji mija mi błyskawicznie bez zwracania uwagi na okoliczności. Droga powrotna do domu. Znów wyprawa do sklepu, bo się okazuje, że nie mam cycków na jutro. Znów wracam i czuję lekki osłabienie. Odpoczywam. Domowe SPA. Przygotowywanie menu na dzień następny. I bach 18.00.
Zrobiłam mały eksperyment., żeby ta sama kolacja czwarty dzień z rzędu była trochę inna. Ser z jogurtem i cynamonem podgrzałam w mikrofali. No i było inaczej. Taki serek jak z naleśników, lekko gumowaty i dla mnie pycha. Trochę tylko brakowało cukru.
Potem znów mogłam się wyluzować. Z braku internetu poszła wypożyczalnia DVD w ruch i wzięłam sobie „Salę samobójców”.

Podsumowanie:
Trzymam się w 100% planu. Najgorsze jest spożywanie błonnika, bo to paskudna papka.
Cały czas czułam jak by lekki głód i w tych kryzysowych godzinach między 13-14 i 16-18 nawet małe burczenie w brzuchu.
Po posiłkach owszem najadam się na chwilę, ale nie czuje się obżarta. Śniadanie wydaje mi się nawet zbyt obfite, jadłam mniejsze ilości płatków z mlekiem. Mówią jednak, żeby trzymać się zalecanych ilości, to pałaszują do końca.
W niedzielę, nie wiem czy z powodu organizacji czasu, czy już jest po prostu lepiej, te objawy były znacznie słabsze.
Niedziela przyniosła też lekki osłabienie.
Co przyniesie poniedziałek....?

Poniedziałek

Oczywiście pierwsze kroki po wstaniu skierowałam na wagę. I jest tak:


od początku: minus 12,2
czyli:  waga obecna 114,4 kg ; waga wyjściowa 126,6
w programie (czyli po pierwszych 4 dniach): minus 2,6
czyli: waga obecna 114,4 kg ; waga wyjściowa 117,00



Teraz poglądowa fotka ze składnikami na najbliższe trzy dni. (Produkty w różnych ilościach. np. ryżu trzeba będzie dogotować jajek zjem tylko 6 etc :))

7 komentarzy:

  1. Haneczko wielkie gratki za weekend!!!
    Wiedziałam, że dasz radę :)
    Tak trzymaj!
    A ja trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję Haneczko :* Oby tak dalej było...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj nie wyglądają te produkty zbyt zachęcająco... Ale grunt, że dajesz radę! Czytając ciebie sama się mobilizuję!:D Jednak nie ma szans, żebym nie jadła po 18, dla mnie taka godzina maksymalna to 20, akurat wieczorem mam największy apetyt. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Ramonies.
    Wyglądają może kiepsko ale nie są też takie złe jak myślałam.
    Dla mnie problem jest jeść o 18.00 (tak późno :)) ale po woli się przyzwyczajam :)
    Tobie też powodzenia :) A jakie masz założenia jak się już mobilizujesz? :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. :-) Ja też się przestawiam, bo moje jedzenie właśnie o 18 się zaczynało:-) cały dzień nic a potem na noc to co powinnam zjeść w ciągu dnia...a przecież generalnie to mało jadłam, tylko raz dziennie:-))) Trzymam kciuki za nas obie!

    OdpowiedzUsuń
  6. mi zeszło prawie 4kg od początku programu, ale coś nie dowierzam tej wadze ;) nie jestem jakoś specjalnie głodna, nie pilnuję tak bardzo godzin posiłków i zapominam o tych litrach wody :P i dochodzę do wniosku, że wszystko bez soli jest mdłe :(
    gratuluję Ci wytrwałości i życzę tak dalej!
    a biegasz już na siłownię?

    OdpowiedzUsuń
  7. Justa, nie ważne w którą stronę grunt to się przestawić skutecznie. A to nawet dość szybko chyba idzie :)

    Asiu, Zaczynasz od początku i taka wynik na wadze wcale mnie nie dziwi. Oby tak dalej :)
    Ja nie soliłam, za dużo także szybko do mięsa bez soli z pożądaną dawką przypraw nawet szybko się przyzwyczaiłam, ale dzisiejsza ryba bez soli to już porażka.

    Co do siłowni byłam we czwartek pierwszy raz i dziś drugi raz w pierwszym tygodniu. Więcej za chwilę w poście :)

    A Wy chodzicie na siłownię?
    Też trzymam za Was kciuki i trzymajmy się tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń