wtorek, 8 listopada 2011

Jakby trochę lepiej

Po woli wracam do życia. Ból już się umiejscowił na mniejszej powierzchni. Sprawia to jeszcze sporo problemów w poruszaniu się jednak ciało mniej absorbuje umysł i na poziomie tego drugiego znów wzrasta energia.

Wczoraj jak jeszcze leżałam, po pracy, jak kłoda na "katafalku". Już były momenty, jak się dobrze ułożyłam prawie bez bólu. Więc umysł szalał. Doszłam do wniosku, że mam oto żywy dowód na wszystkie swoje wywody choć banalne w takich chwilach nabierają jak by na nowo znaczenia.
...Że życie jest sinusoidą i nie może być inaczej, bo właśnie z dużego spadku czuję jak znów pnie się do góry... 
...Że nic nie jest wieczne,WSZYSTKO SIĘ ZMIENIA!! i tak jak wcześniejszy zapał zabił ból, tak teraz i ból mija...
...Że nie doceniamy czegoś póki tego nie stracimy. Jeszcze w piątek miałam kryzys i zastanawiałam się czy prowadzenie jakichkolwiek blogów mam sens? Czy odchudzanie to jest faktycznie coś co powinnam robić (było widać to w moim menu)? Miewałam chwile, że "może na jogę dziś nie". 
I wczoraj jak nic nie mogłam, brakowało mi strasznie jogi, ogólnie zwykłego nawet ruchu. Miałam ochotę się ubrać nacykać fotek. Już w myślach przyrządzałam Lasagne, która była w planach na sobotę ale z wiadomych względów nie doszła do skutku.
Dziś jeszcze nie mogłam się rzucić na wykonywanie tych czynności. Jednak było trochę więcej zwykłego ruchu z trochę mniejszym bólem. Lasagne przyrządzę na pewno na ten długi weekend (choć nie powinnam w tym wypadku pisać, że na pewno...). Mniemam, że i w weekend będę mogła się dorwać też do aparatu. Jedynie nie wiem w jakim stopniu będę mogła wrócić do jogi. Do oddechów na pewno, ale co zresztą... Czas pokaże i może dziś lekarz coś mi powie. 




Dzisiejszy dzień w pracy jakoś bardzo mi się dłużył. Nudziło też mi się w gardle, przez co ilość posiłków jakoś wzrosła :)


7.00 mleko+płatki
9.00 2 kromki chleba słonecznikowego z masłem, sałatą, serem żółtym i pomidorem
11.00 jabło
12.30 baton Nestle Fitness (tylko 93 kcal, dużo dobrych składników i jakie pyszne i na słodkość w sam raz)
14.00 kawa + mleko + cukier + mandarynka
16.00 warzywa z patelni , trochę sera żółtego


2 komentarze:

  1. Cieszę się że masz się lepiej i nadal trzymam kciuki, czasem dopada nas taka niemoc że wszystko wydaje się bezsensu najważniejsze jak najszybciej się pozbierać a potem to już jakoś idzie. Pozdrawiam i siły życzę

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję Reniu. Najgorsze, że czasem nie da się tak szybko pozbierać. Ale jestem dobrej myśli.

    OdpowiedzUsuń