sobota, 19 listopada 2011

Podsumowanie po 2 m-cu

 I "niepostrzeżenie" nadszedł koniec drugiego miesiąca "dochudzania". Jestem zadowolona z rezultatów. 


 minus 9,1 czyli: waga obecna 117,5 kg ; waga wyjściowa 126,6


Wskaźnik BMI zszedł poniżej 40, 
9 cm mniej w talii i 
7 cm w biodrach to coś co mnie się bardzo podoba. (Reszta wymiarów w tabelce w stopce). Już ubrania się trochę inaczej układają.

Drugi miesiąc był trochę bardziej prosty niż pierwszy. Skurczył się żołądek, co widać np po tradycyjnych płatkach na mleku. Na początku musiałam zjadać pełną michę i 5 łyżek płatków, dziś jest to niecała szklanka i 3 łyżki płatków.
Nawet się nie spodziewałam, że w drugim miesiącu schudnę też 4,5 kg. Wiem, że dla większości, którzy oczekują spektakularnych wyników albo którzy potrafią zrzucić 10 kg w miesiąc jest to taki sobie wynik. Jednak średnia 1 kg na tydzień jest książkowym gubieniem wagi i mam nadzieję, że przez to będzie to proces bardziej skuteczny.
Wiem, że moje odżywianie pozostawia nieco do życzenia. Jednak na większe ograniczenia przyjdzie czas, jak waga się zatrzyma. Jak bym teraz już tak bardzo restrykcyjnie jadła co z czego bym potem rezygnowała? A tak spadek jest "spacerowy" ale bezbolesny jak jem to co lubię. Zresztą z ilości które pochłaniałam kiedyś nie zeszłabym od razu do wzorowego dietowego jedzenia, bo po tygodniu wygłodniały organizm rzucił by się na żarcie i cały plan spalił by w zarodku. A tak jest, jak widać. 
Może w tym miesiącu spróbuje jednak jeść więcej tych warzyw...
Zobaczymy...

Na razie biegnę się szykować, bo jedziemy z Haneczką do kina na pierwszą część ostatniej części Zmierzchu :)
Będę świętować spadek na wadze nie tylko seansem ale i obiadem w postaci... PIZZY!! :):) (chodzi za mną ostatnio, aż mi się śniła, więc musowo zjeść).

Wieczorem:


To był bardzo rozrywkowy dzień. Film spoko. Choć początek lekko zawiódł, za to pod koniec wystąpiło wzruszenie i nawet obie z Haneczką pochlipałyśmy roniąc trochę łez.

Był rajd po sklepikach, choć dziś nie ubiory były tematem a wystrój wnętrza. Haneczka kuiła super dywanik i żyrandol. A ja...

Ja miałam satysfakcję smakową. I niech nikt mi nie mówi, że to nie zdrowo albo, że miało dużo kalorii. Bo WIEM! ale taki był plan i został zrealizowany :)

Żarełko dnia:
8.00 Granola z mlekiem
12.00 Cappuccino
12.30 mały popcorn i mała Cola Zero w kinie
15.30 Pizza Hot Chilli, 0,2 zwykłej Coca Coli





5 komentarzy:

  1. GRATULACJE HANECZKO !!!!!!!!!!!!!!
    UŚCISKAM CIĘ OSOBIŚCIE ;)

    P.S. Cieszę się że czujesz się lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też gratuluję! :)

    Swoją droga mi trudno by było wytrzymać na diecie jedząc jednocześnie pizzę :( - straciłabym nad tym pewnie kontrolę, więc zazdroszczę i podziwiam!

    Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :)

    Dlatego jak pisałam wcześniej, każdemu co innego do szczęścia jest potrzebne. Ja Tobie zazdroszczę, że tak wszystko potrafisz wyeliminować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z moim zamiłowaniem do jedzenia jeszcze sporo zostało ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałaś chyba napisać, że z Twoim obecnym nastawieniem i jedzeniem to będziesz szybciej niż mi się wydaje ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń