czwartek, 17 listopada 2011

Warzywa curry

Żarełko dnia:


6.00 Tradycyjne płatki z ciepłym mlekiem

8.00 Tradycyjna kawka10.00 mozzarella, pomidor, kromka chleba razowego

13.00 jabłko, batonik fitness

17.00 warzywa z patelni, ser żółty



"Mówisz. Masz" ;) Dziś mi Anonim napisał, że jem za mało warzyw no to od razy przystąpiłam do ich pochłaniania :)
Choć prawda, że akurat to jadłam jest taka, że było najszybciej. Wpadłam po zakupach do domu. Pół godziny po terminie jedzenia i na styk w czasie by wyrobić się przed jogą. Trzeba było przygotować coś ciepłego o minimalnym czasie przygotowywania. Właściwie coś z niczego. Dobrze, że mam mrożonkę "warzywa na patelnię" i zgodnie z instrukcją przyrządziłam. Oczywiście troszkę modyfikując i ku pamięci sobie napiszę, bo w ten sposób przyrządzone warzywka mogę jeść i nie tylko akurat takie i nie tylko tej firmy ale każde. 

WARZYWA CURRY

Składniki:
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- płatki chili
- łyżka oliwy
- łyżka masła
- 1 łyżeczka curry
- trochę mleka (lałam na oko, ale powiedzmy 1/2 szkl)
- 1 łyżka mleczka kokosowego
- sól, pieprz
- przyprawy wg uznania (ja dałam gałkę muszkatołowa i paprykę słodką) 
- warzywa wg uznania

Oliwę i masło rozgrzej na patelni. Podsmaż czosnek z chilli. Dodaj cebulę i zeszklij ją.
Dodaj curry. Po 2 minutach dodaj warzywa i przyprawy. Smaż kolejne kilka minut.
Dodaj mleko i mleczko kokosowe. Duś pod przykryciem do uzyskania porządnej miękkości warzyw.
Na koniec sól, pieprz. Mieszamy i zasypujemy serem żółtym by się zapiekł.

Może nie wygląda to zbyt pięknie na talerzu. I nawet trochę niezdrowo, ale to tylko warzywa i licząc szybko więcej niż 350 kcal nie pochłonęłam. I najważniejsze: w czasie przygotowywania było,  preludium cudnego zapachu podsmażanego czosnku na maśle, by potem przekształcić się w całą symfonię aromatów i na końcu uwiecznić dzieło wspaniałym smakiem!!! Mmmmm...


A teraz znikam. Wybieram się na JOGĘ!!



4 komentarze:

  1. Zasmucę cię, ale takie warzywa mają dużo więcej kalorii :/ ziemniaki, kukurydza, mleczko kokosowe i mleko to około 200 kcal (do tego z oliwą i masłem, łyżka masła to średnio 140 kcal!+oliwa ma około 160 kcal to daje już 300!!!). Myślę, że cała potrawa oscyluje w granicach 500 kalorii (może trochę więcej), a byłoby mniej gdybyś np. zdecydowała się tylko na oliwę bądź masło (po co tyle tłuszczu?). Zauważyłam też, że zjadasz dużo słodkich batoników, białego pieczywa, żółtego sera i ziemniaków. Zamień to na chude mięso,ryby bądź owoce morza (jeśli jakieś lubisz - ja uwielbiam krewetki) warzywa, owoce i odtłuszczony nabiał. Ogranicz też wypady do fast-foodów. Da się, uwierz ;) Piszę to w dobrej wierze :) Sama jestem na "diecie" wymyślam sobie potrawy tylko odtłuszczone na maxa ;) (czasem tłuszcz jest potrzebny, więc nie namawiam Cię do całkowitego jego unikania). Od połowy października schudłam z 123,5 kg do 114 kg (to początek, a później pewnie waga będzie spadać wolniej) :) i walczę dalej. I Tobie też życzę powodzenia! PS. Twój blog był dla mnie jedną z inspiracji kiedy zaczynałam odchudzanie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Przede wszystkim gratuluje takiego spadku w tak krótkim czasie :)

    Nie zasmuciłaś mnie :) Co jak co ale kalorii to ja się w życiu nauczyłam i nawet w tych szacunkowych nieźle sobie radzę (no chyba, że się pomylę ;)). A Ty liczyłaś chyba te kalorii wg podanych ilości w składniach. I to by się zgadzało na całą patelnię, ale ja zjadłam znacznie mniej niż połowę.

    Jane, że było by mniej kcal
    jak bym zrezygnowała z masła, ale zrezygnowałabym też ze smaku, a satysfakcja ze smaku w odchudzaniu jest bardzo ważna, nie zawsze opłaca się jeść wszystko co mam minimum kcal. No chyba, że ktoś jest na drakońskiej diecie i liczy na szybko spadek, to "insza inszość". Ja odchudzając się "spacerowo" nie zamierzam ze wszystkiego rezygnować.

    "Dużo słodkich batoników".. czy sądzisz, że 3 góra 4 szt na 2 m-ce to dużo? :)Pieczywa też znacznie więcej jem ciemnego niż białego. Ale jak pisałam nie rezygnuje ze wszystkiego.

    Tak patrząc co na prawdę jest zdrowe - w moim mniemaniu - nie powinnam też jeść (obok tego co wymieniłaś): mięsa, ryb, nabiału...

    O zgubności fast-foodów wiem doskonale. Super, że Tobie się udaje.

    Takie maksymalne odtłuszczenie nie jest też dobre. Ale widzisz, Tobie pasuje to, mnie to. Każda droga jest dobra byle zgodna ze sobą i prowadząca do sukcesu.

    Też życzę powodzenia w dalszym gubieniu kilogramów i jak będziesz miała ochotę to zapraszam byś się podzieliła dalszymi sukcesami :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście będę pisać dalej ;)

    Co do odtłuszczania to w twoim przypadku zdecydowałabym się albo na olej/oliwę lub masło a nie na obie rzeczy na raz bo to mija się z celem (oba te tłuszcze są różne i nadają innego aromatu potrawie). Masło ma super smak, ale hmm... ja jestem może na swoistym detoksie - odtłuszczam i odcukrzam potrawy aby poznać ich "prawdziwy smak" a po kilku tygodniach czuję, że moje kubki smakowe zaczęły lepiej pracować i doceniam teraz smak tłustego łososia (pieczonego w folii - polecam), warzyw gotowanych na parze, pieczonego kurczaka (po zdjęciu skóry) czy pestek słonecznika. Jem ilościowo tyle co zwykle tylko, że zdrowsze produkty (zwylke 3-4 posiłki, choć staram się 5 ;)). Moim atutem (ale wcześniej też problemem) jest to, że ja praktycznie wszystko lubię jeść. Zauważyłam też, że nie jedząc pieczywa (również ciemnego), jestem bardziej najedzona (podrzucam pomysł do przetestowania). Oczywiście wychodząc z założenia, że wszystko szkodzi nie pozostaje nic do jedzenia, ale osobom otyłym (ja jeszcze II stopień) najbardziej szkodzą tłuszcze i węglowodany...

    U mnie kolejne 0,5 kg mniej.

    Pozdrawiam :) Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę Aga, że piszesz dalej :)Super, że waga znów drgnęła. Trzymam kciuki za dalsze postępy :)

    Odrobina oleju była potrzebna,żeby masło się nie przypaliło, bo inaczej nie było by żadnego smaku.

    Ja też w porównaniu z tym co było kiedyś znacznie ograniczyłam i cukier i tłuszcz. Kiedyś taką dawkę miał jeden mój pączek ja teraz cały dzień. Też już czuję zmianę kubków smakowych.

    Może kiedyś skuszę się na takiego łososia ale generalnie do tej pory nie lubiłam ryb w innej postaci niż smażone. Ale kto wie, może już by mi smakowało...

    Jako, że nie pierwszy raz w życiu się odchudzam i wiem dokładnie o tym co piszesz, że bez pieczywa można świetnie się obejść. Teraz jednak postanowiłam robić wszystko inaczej niż wcześniej stąd obecność tego chlebka. On też jest potrzebny dla zdrowia, zwłaszcza ten razowy. Biały jem dla zadowolenie kubków smakowych.
    Powiem wprost (bo to bardzo przyziemne sprawy i zastanawiałam się jak to ująć), jednak wprost chyba najlepiej. Miałam problemy z wypróżnianiem. I te węglowodany z chleba i płatków pozwalają mi iść codziennie do toalety. A w dietach w których ich nie używałam to była masakra.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń