wtorek, 25 października 2011

ADHD

Ostatnio moja energia tak wzrastała, że dziś to już normalnie ADHD wystąpiło :)

Pierwszym objawem było wyskoczenie rano z łóżka dobrowolnie. Tak tu mnie to już togo objawy bo normalnie czołgiem po setkach dzwonków budzika ciężko wyciągnąć.

Do pracy wparowałam jak burza i zamiast budzenia się przy kawie, od razu po płatkach zaczęłam sprzątać w biurku. Myć, pucować, przekładać. A że powierzchnia tego tworu nie za wielka a działałam z prędkością torpedy, nie zajęło mi to wiele czasu.

Wymyśliłam fizyczną archiwizację dokumentów. Po 5 godzinach skakania po krześle, dźwigania ciężkich segregatorów, przekładania papierów do pudeł i wszystkich innych intensywnych czynnościach, moje ciało odczuło zmęczenie, że marzyłam tylko o łóżku, żeby wyciągnąć kości. Ale to tylko słabowite ciało, bo umysł kombinował, że taka ładna pogoda, to można by jeszcze okna umyć...
Pół godziny w samochodzie ostatecznie jednak zdecydowały, że jestem  "exhausted" (nie wiem dlaczego, ale uwielbiam to angielskie słowo, brzmi dla mnie ładniej niż wyczerpany :)). Oklapłam zupełnie. Dzisiejsza nie przespana noc sprawiła, że jednak zaraz idę spać. Tak, tak, przed 18.00 będę w łóżku i jest taka możliwość, że zostanę w objęciach Morfeusza do jutra. Tyle, że tym razem trochę mi szkoda iść, bo ADHD wewnątrz jeszcze chciało by coś osiągnąć, ale ciało postawiło stanowcze VETO!

Żarełko dnia:
7.00 jak zwykle 
10.00 ser biały, miód i 1 kromka chleba razowego
13.00 pół porcji sera białego z poprzedniego karmienia i kawa z mlekiem i kostką cukru
16.00 McWrap i herbatka

Mama dobre usprawiedliwienie na ten McDonald'owy obiad. No bo tak, ciało po takim wysiłku potrzebowało czegoś konkretniejszego. Po drugie musiałam wstąpić na pocztę przed którą za zwyczaj brak miejsc parkingowych a jest tuż koło Maca gdzie postawić autko można śmiało. Ponadto była 16.00 czyli pora posiłku a gdybym czekała na przybycie do domu i przyrządzenie czegoś jadłabym dopiero w godzinie przeznaczonej na następny posiłek. No co mało jeszcze wymówek? ;)
Jak mało to jeszcze - bardzo poważnie - tym razem nie ma w moim słowniku "Nie mogę tego jeść", zamierzam jeść dokładnie wszystko. No może są rzeczy, których wolę unikać. Jak bardzo skuszą to zjem, bez wyrzutów sumienia. Bo JA NIC NIE MUSZĘ!!

Dobranoc :):)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz