środa, 26 października 2011

Radio GaGa

Radio to jednak pożyteczna sprawa.

Raz, że powiedzieli mi dziś rano, że z powodu wiatru człek będzie rozbity i drażnić będzie go wszystko dookoła. Nie to, że sama tego wiatru bym nie dostrzegła, bo jest paskudny i trudno go przeoczyć. Natomiast, że mam się czuć rozbita etc to już bym na pewno bym nie wiedziała. Ba mało tego wewnętrznie znów jestem zwarta i pełna energii.



Dwa, puścili piosenkę Abby "Money" gdzie mogłam się powydzierać. Cudna sprawa jak na dworze ciemno, świecą się latarnie i w takich klimatycznych okolicznościach, sama ze sobą bez żadnych ograniczeń w wydawaniu z siebie głosu. Żywa muzyka. I to wszystko zawsze nastraja mnie pozytywnie. Potem nawet się pogibałam na tyle ile pozwala pozycja siedząca przy "To jest do tańca kawałek".
Na szczęście dziś archiwizacja ciąg dalszy więc na pewno będzie gdzie spożyć energię. 




Skoro o spożywaniu mowa, to dziś tak:

6.00 bz czyli bez zmian, czyli granola na mleku
8.00 kawa z mlekiem i kostką cukru (w sumie też jak zwykle w sytuacji gdy śniadanie udało mi się wchłonąć w domu)
10.00 sałatka grecka gdy byłam w połowie sałatki koleżanki zarządziły, że będą jeść parówki, no to jak wszyscy to wszyscy.. też wchłonęłam jedną parówę

13.00 kefir, kajzerkowa chałka

17.00 soczewica na ciepło (jak coś mi posmakuje albo się na coś uprę to dość często występuje) tym razem z ziemniaczkami i znów kwaśnościami ze słoiczka bo one mi tu jakoś samoistnie pasują.

No to radio na full i do pracy rodacy!!



Wieczorny  raport:

Dziś te wczoraj zapakowane paki ładowałyśmy na wózek (91 kartonów, każdy mieszczący zawartość 2 segregatorów) i  zwoziliśmy do szczurów, żeby miały co jeść tzn do podziemi. Z tymi szczurami to nie żart. Dość powszechnie w okolicach widuje się osobniki tego gatunku na terytorium należącym do firmy.
Robota wszakże dalej fizyczna, jednak dziś nie wyczerpała do końca mojego ADHD.

Jeszcze w pracy cyknęłam parę fotek w ubraniu w którym tę ciężką robotę odwalałam.

W drodze do domu zahaczyłam o kosmetyczkę by odzyskać trochę wyrazistość. Jednym słowem zafundowałam sobie hennę w ramach nagrody za zrzucone 5 kg. Nagrody to rzecz obowiązkowa w odchudzaniu. Na inne chwilowo nie mam ani czasu ani pieniędzy i to wydawało mi się złotym środkiem. Na dziesiąty kilogram mam jednak już z góry upatrzoną nagrodę. Ale to w swoim czasie. Ciekawe ile jutro będzie na wadze i za ile będzie można odebrać statuetkę :)

W domu na najwyższym biegu przygotowywałam obiad, bo niespodziewanie musiał być pełny z powodu wizytacji mojej mamy a czasu na prawdę było mało.
Jednocześnie tworzę ten post, wstawiam ten z ubrankiem, odpisuję na list w między czasie wstawiając i potem rozwieszając pranie. Kiedyś te czynności robiłabym po kolei, nie nerwowo. Dziś by mnie to mierziło. Wiem, że to stan raczej przejściowy ale nie wyczekuje jego końca. Swoją drogą jak to jest z ludźmi którzy mają tak całe życie....

Teraz idę się pozbyć tych ton kurzu co na mnie osiadły z tych papierzysk i w lochach przepastnych. Co gorsza muszę też zrównać paznokcie do opuszków czego nie cierpię. Poważnemu złamaniu uległy trzy z nich także innego wyjścia nie ma. Często jakiś podupada na urodzie i trzeba skrócić i z tego nie robię tragedii. Jednak gdy wszystkie są w minimalnej długości nagle przestaje umieć pracować. Podniesienie kartki z biurka staje się dziwną czynnością o stukaniu w klawiaturę nie wspominając. Nic to przez jakiś czas odpoczną, bo zaraz po takim drastycznym zabiegu nie maluję ich w ogóle, żeby poodpychały i nabrały kondycji.

Dobra kobieto wyłącz to stukanie bo się jakoś poważnie ściemniło :) A co to będzie za tydzień... Nie. Stop :) Pa




1 komentarz:

  1. Haneczko nawet nie wiesz, jak się cieszę, że masz tyle energii ale postaraj się dawkować ją coby jej nie zbrakło.
    Jedzonko też masz pyszne.
    Na tę soczewicę to bym z chęcią się wprosiła ;)

    OdpowiedzUsuń